- Nie chodzi o to, żeby tylko zbić kasę, ale też uszanować to miasto i nie nadawać na nie, że jest takie lub owakie, bo to boli - mówi Stanisława Celińska. Na swojej solowej płycie "Nowa Warszawa" śpiewa szlagiery m.in. Kaliny Jędrusik, Czesława Niemena i T. Love.
Pyta mnie pani, czy ta płyta jest osobista. Urodziłam się dwa lata po wojnie w Warszawie i spędziłam tu całe dorosłe życie. Mam nadzieję, że płyta nie zasmuciła pani. Bo jest w niej coś gorzkiego, jakby się Warszawę oglądało przez czarny tiul, ale to wynika z historii tego miasta. Nie myślimy o niej na co dzień, żyjemy, ale nie da się zapomnieć. Bo to miasto, które się podniosło z gruzów, wyjątkowe. Byłam tego świadkiem, widziałam stolicę zrównaną z ziemią, która stopniowo się odradzała. To były trudne lata, ale jednocześnie panował niezwykły optymizm. Był duch wiary, że zbudujemy ten nowy dom, i tak się działo. Moja mama, skrzypaczka, która miała studiować w konserwatorium w Paryżu, ale wojnajej to udaremniła, też chodziła na budowę. Wszyscy to miasto wznosili - w psychice i namacalnie. Urodziłam się na Pradze. Dom rodzinny mojej mamy na Rybakach został zburzony, więc gdy wyszła za mąż za ojca, zamieszkała z nim na Stalo