- W piątek i sobotę przed Wielkanocą w moim domu zawsze była cisza. Nie wolno było słuchać żadnej muzyki! Jedliśmy tylko ziemniaki w mundurkach i śledzie. Ale teraz przed Wielkanocą to już tylko wiążę krawat, siadam i czekam na spotkanie z rodziną - mówi Stanisława Celińska.
Zbliżają się święta Wielkanocne, wszyscy przygotowujemy się do nich w szczególny sposób. Jak pani to robi? - Przez kilkadziesiąt lat przygotowywałam je sama. Były trudne czasy i czasami trzeba było zrobić coś z niczego. Naprawdę wiele się wtedy natrudziłam. Nie chciałam dać dzieciom odczuć, że czegoś nam brakuje. Ale teraz to już jadę do córki czy do syna, wiążę krawat i siadam. Teraz w związku ze świętami nie robię nic, ale cieszę się, że są, bo to dla mnie czas odpoczynku w rodzinnym gronie. Ma pani jakieś rodzinne tradycje związane z Wielkanocą? - W Wielki Piątek to tradycyjnie malowanie jajek. Tego dnia jedliśmy tylko ziemniaki w mundurkach i śledzie - to taka nasza tradycja. Tego dnia piekliśmy też ciasta. Mieliśmy też jeszcze jedną tradycję - w piątek i sobotę przed Wielkanocą w domu musiała być cisza, nie słuchaliśmy nawet muzyki. A jako że ja muzykę kocham, to musiałam się starać jakoś te dwa dni wytrzymać. Jed