Na spotkaniu z dyrektorami instytucji kultury zagrożonych cięciami nie pojawił się - mimo wcześniejszych zapowiedzi - marszałek dolnośląski. - Poczuliśmy się zlekceważeni - mówi Danuta Marosz, dyrektorka Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu. - Jakby ktoś nam zatrzasnął drzwi przed nosem.
Przez kwadrans nad Operą Wrocławską zawisło widmo okupacji - skończyło się odrzuceniem propozycji budżetu instytucji kultury przez ich dyrektorów. Dwuipółgodzinne spotkanie przebiegało w bardzo gorącej atmosferze. Dyrektorzy teatrów, biblioteki, muzeów i filharmonii, a także licznie zgromadzeni artyści nie kryli oburzenia. Zapraszany, ale nieobecny - Gdzie jest marszałek? Czy może tutaj teraz przyjść? - pytała Marzena Sadocha, dramaturg Teatru Polskiego we Wrocławiu. - Czy możemy na niego tu poczekać? - Co dzisiaj mogło okazać się ważniejsze od spotkania z nami? - chciał wiedzieć Krzysztof Mieszkowski, dyrektor Polskiego. Padały słowa o lekceważeniu i o tym, że kultura jest dla urzędników marginesem życia społecznego. Elżbieta Berezowska, skarbnik województwa, która reprezentowała marszałka, tłumaczyła: - Dzisiaj odbyło się spotkanie zarządu województwa, dlatego marszałka tu nie ma. A Jarosław Perduta, rzecznik marsza�