- Teraz widzę, że to teatr urodził we mnie pielgrzyma. To on przemieszczał mnie jak liść, który czasem nie wiedział, gdzie za miesiąc siądzie. Jedna podróż rodziła następną. Spotkanie owocowało kolejnymi spotkaniami - reżyser i twórca Sceny Plastycznej KUL LESZEK MĄDZIK opowiada o pasji podróży.
Różne miejsca odwiedzałem, przyroda bywała tam skrajnie odmienna. Te spotkania pozostały mi w pamięci, może właśnie tym bardziej, że były nieraz krańcowo inne. Obrazy z silnym wiatrem wiejącym spod góry Synaj zderzają się pod powiekami z wilgotną taflą jezior Kanady. Ale były też gwarne, gorące ulice Kairu i Delhi. Jeden widok przyciągał kolejny. Paleta klisz pamięci wydawała się już pełna. Ale jakby jej kolorów było mało - doszła jeszcze drewniana architektura Tbilisi i wilgotna plaża Kolumbii. Prawie wszystkie kontynenty pozostawiły we mnie coś indywidualnego, osobnego i niepowtarzalnego. Słońce wydaje się padać jednakowo, ale owoc swojego blasku podaje nam inaczej w różnych miejscach na ziemi. W jednym miejscu grzeje twarze ludzkie rozleniwiając je, by gdzie indziej obnażyć dramat, którego jest świadkiem. Nie sposób to wszystko uporządkować, tak w czasie, jak i w szczegółach, w dostrzeżonych detalach. Wieczory w porcie w Helsinkac