"Trojanie" w reż. Carlusa Padrissy w Teatrze Wielkim Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Marek Skrzetuski na teatrakcje.pl.
Nowoczesność nie daje nam spokoju. Zalewa nas ze wszech stron, informatyzując każdy aspekt naszego życia. Wiedzę czerpiemy już głównie z Wikipedii, ubrania nabywamy w internetowych sklepach, książki i gazety czytamy na ekranach tabletów. Robimy to z wygody i lenistwa, przez prostotę i ogrom możliwości, jaki daje nam ten stan rzeczy. Wszystko to ma więc swój sens i cel - czyli ten kluczowy element, którego pozbawiona jest wystawiana w Operze Narodowej nowa interpretacja mitu o Eneaszu. Mit trojański zaadaptowany na potrzeby informatyki został już kilkanaście lat temu, gdy "trojanami" nazywać zaczęto pewien specyficzny rodzaj złośliwego oprogramowania. Carlus Padrissa, reżyser spektaklu należący do głośnej katalońskiej grupy teatralnej La Fura dels Baus (znanej polskiemu widzowi m.in. z kontrowersyjnego "MTM", granego na poznańskiej Malcie dobrych 15 lat temu), postanowił proces ten wywrócić do góry nogami i to na potrzeby mitu zaadaptować informa