"Księżyc i magnolie" w reż. Macieja Wojtyszki w Teatrze TV. Pisze Piotr Zaremba w UWAŻAM RZE.
Dwa razy sztuka "Księżyc i magnolie" spadała z poniedziałkowego Teatru TVP. Wreszcie ją pokazano. Tekstem amerykańskiego scenarzysty Rona Hutchisona zajął się jeden z moich ulubionych telewizyjnych reżyserów i adaptatorów literatury Maciej Wojtyszko. Pech chciał, że dwa razy czekałem przed telewizorem, a za trzecim oglądałem przedstawienie, biegając po mieszkaniu i odbierając telefony. Nie do końca wychwyciłem więc zapowiadaną przez "Gazetę Telewizyjną" "niewesołą pointę". Cała sztuka o tyle jest niewesoła, że oglądamy, jak powstaje realne dzieło filmowe: "Przeminęło z wiatrem". Preparowane na pierwszym etapie przez trzech facetów zamkniętych w pokoju. Scenarzysta wcale nie zna książki, a odgrywający wobec tego przed nim główne sceny producent i reżyser podchodzą do słynnej powieści z małym nabożeństwem. Rzecz jest bardziej złożona: producent David Selznick (świetny Marcin Dorociński) jest nią zafascynowany. Ale jako produktem.