"Chciałem powiedzieć: kochanie, podaj mi sól', ale się przejęzyczyłem i zamiast tego wyszło mi: zrujnowałaś mi życie, ty szmato". Puenta znanego dowcipu jest dziś dobrym punktem wyjścia. Pokazuje, że przejęzyczenia, przekręcenia i drobne zamianki znacznie wpływają na sens przekazu - pisze Malina Prześluga w felietonie dla e-teatru.
Koniec ubiegłego tygodnia spędziłam w Opolu, na Ogólnopolskim Festiwalu Teatrów Lalek. Razem z Lilianą Bardijewską i Robertem Jaroszem byłam gościem debaty pod hasłem: "Co po baśni". Myślę, że zarówno czytania naszych tekstów, promocja wydawnictwa Nowe Sztuki, jak i sama dyskusja wypadły nieźle, przedstawione zostały różne punkty widzenia, pisania i odbioru, a także nieśmiałe prognozy na przyszłość dramatu dla dzieci. Wieczorem, wraz z Martą Guśniowską, zostaliśmy zaproszeni do studia festiwalowego, by skorzystać z rzadkiej okazji i opowiedzieć radiosłuchaczom o tym co po baśni, a nawet co zamiast, co słychać w tym nadal niszowym w Polsce nurcie dramaturgii. Wspaniale, myślę, z roku na rok lepiej - traktują nas coraz poważniej, powoli odklejamy się od "tych od kukiełek", zapraszają nas na WST, R@aport, bydgoskie Prapremiery, mamy szansę pokazać, że pisanie dla dzieci to nie działka dla piszących inaczej, tylko kwestia świadomego wyboru,