Niedawno było "Metro" w Teatrze Dramatycznym. Teraz swych sił w wystawianiu spektakli muzycznych spróbował Teatr Studio. Na warsztat wziął on "Kły zbrodni", klasyczną rock-operę napisaną przez Sama Sheparda. Reżyserii i inscenizacji podjął się znany w USA z oryginalności, Kalifornijczyk - David Schweizer. "Kły zbrodni" to fantastyczna opowieść o przyszłości, w której władza jest w rękach gwiazdorów muzycznych. Zycie opiera się na układach, których rytm wyznaczają różne style muzyczne. Jeden z gwiazdorów, staje wobec wyzwania rzuconego przez przedstawiciela nowego, rodzącego się stylu, polegającego na wyzuciu z jakichkolwiek uczuć. Spektakl w "Studio" wypadł jednak nijako. Powszechnie wiadomo, iż wokalne umiejętności naszych artystów teatralnych są mniej niż średnie, nic więc dziwnego, że śpiew Anny Chodakowskiej, Moniki Świtaj i Grzegorza Emanuela kojarzył się bardziej ze stadionem piłkarskim albo zabawą w remizie. Dużo fałszowania
Tytuł oryginalny
Spróchniałe kły
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna nr 67