Zazwyczaj robimy coś, bo w owo coś wierzymy. Czasem jednak nasz czyn rodzi się z naszej niewiary. Myślę, że tak było z Jarosławem {#os#1530}Kilianem{/#}, gdy zdecydował się wystawić w warszawskim Teatrze Powszechnym "Balladynę" Juliusza {#au#126}Słowackiego{/#}. Sądzę, iż Kilian junior nie wierzy, iż takie kategorie jak patos, tragiczność, w które wyposażył obficie swój utwór wieszcz Słowacki, mogą przemówić do współczesnego widza. Młody reżyser zapewne odnalazł odpowiedni ton w niewolnej od autoironii dedykacji utworu Zygmuntowi {#au#67}Krasińskiemu{/#} i takimż Epilogu. Dedykację Słowacki rozpoczyna od historyjki, jak to ślepy starożytny harfiarz, stanąwszy nad wodą, wziął milczenie morza za milczenie oczekującego na jego występ audytorium. Po skończeniu pieśni wziął milczenie tegoż morza za dezaprobatę. Epilog zaś, jak wiadomo, kończy się słowami Publiczności, skierowanymi do dziejopisa Wawela: "Pochlebiasz mój łysy, i kró
Źródło:
Materiał nadesłany
Polska Zbrojna nr 15