OCZYWIŚCIE, towarzysz Wojciech nie miał racji wtedy, gdy przeciwstawiał się stworzeniu brygady awaryjnej. Ani wtedy, gdy z niedowierzaniem spoglądał na poczynania ZMP-owców w dziedzinie współzawodnictwa. Ani wtedy, gdy nadużywał ojcowskiej władzy, sprzeciwiając się miłości swej córki Hanki do młodego przodownika i racjonalizatora - Zygmunta. A już na pewno nie miał racji, gdy opuszczał posiedzenie egzekutywy partyjnej w rozgoryczeniu, gdy w wybuchu złości i żalu postanawiał opuścić fabrykę, z którą związane było całe jego życie. A jednak... rację miał towarzysz Wojciech, gdy zarzucał kierownictwu fabryki, komitetowi fabrycznemu i centralnemu zarządowi niedostateczną dbałość i troskę o człowieka. Gdy stawiał pytania w sprawie zamierzeń i planów, których nikt mu należycie nie wytłumaczył, gdy nie chciał zrozumieć sztucznie postawionego konfliktu między wymogami planu a lokalnym patriotyzmem robotników. Ale to wszys
Tytuł oryginalny
Sprawa tow. Wojciecha
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Pracy