- Pedofilia to słowo tak mocne, ciężkie, że po nim już nic nie zostaje. Dlatego próbowaliśmy pokazać cały mechanizm wokół. Dopiero w ostatniej scenie - monologu Kroloppa - próbujemy wejść w jego głowę. Oczywiście to jest tylko próba, bo możemy sobie tylko wyobrażać, co ten człowiek przeżywał, co czuł. Fascynujący w swej fasadzie, pysze, bezczelności. Jak się czyta ostatni rozdział książki, który jest zapisem rozmów z nim, po prostu człowieka zatyka - mówi Aleksandra Jakubczak, reżyserka spektaklu "Po co psuć i tak już złą atmosferę".
Rozmowa z Aleksandrą Jakubczak, reżyserką spektaklu "Po co psuć i tak już złą atmosferę", inspirowanego książką "Maestro" Marcina Kąckiego o skandalu pedofilskim w chórze Polskie Słowiki. Jakie emocje towarzyszyły wam podczas premierowego pokazu spektaklu w Poznaniu? Na widowni mogli siedzieć bohaterowie książki Marcina Kąckiego: byli chórzyści, ich rodzice, urzędnicy, dziennikarze, zaangażowani w sprawę. - Na pewno było inaczej niż w innych miastach. W Poznaniu na nowo uderzyła mnie moc i ciężar tej sprawy. Siedziałam na górze razem z technicznymi: akustykami, oświetleniowcami, więc nie słyszałam sali, słyszałam tylko aktorów, ale czułam, że jest inaczej. Chwilę po przedstawieniu rozmawiałam z aktorami. Czuli ten ciężar, towarzyszyły im ogromne emocje. Ale przecież robiliśmy ten spektakl po to, by tutaj przyjechać, by pokazać go w Poznaniu. O to chodziło. Duża część widowni wzięła udział w dyskusji po spektaklu z udzia�