- W śpiewaniu byłam erotyką. Wyobrażałam sobie, że śpiewam dla mężczyzny - zdradzałam w śpiewie albo byłam wierna - bo byli też na scenie partnerzy fascynujący, że się przytulałam jak cholera - mówi śpiewaczka operowa i reżyserka MARIA FOŁTYN.
Z Marią Fołtyn rozmawia Dariusz Zaborek Widzę na Pani twarzy wyjątkową wręcz młodzieńczość. - To odrodzenie po umieraniu. Mam 82 lata i działam ze zdwojoną energią - drugi raz wygrałam życie. Półtora roku temu w jelicie grubym znaleźli raka, miałam zawał serca i wyglądało, że się z tego nie wyciągnę. Po operacji dostałam list od słabowitego papieża z Gemelli. Położyli mi go na piersi, gdy byłam w agonii. Bardzo chciałam żyć. Po trzech miesiącach zaczęłam się ruszać. Teraz żyję na większych obrotach, spieszę się. Gdy życie zagrożone, uroda życia jest wspaniała. Pewien fotograf robił zdjęcia ogołoconym pniom drzew - to miała być metafora starości. Co Pani by sfotografowała jako metaforę swojego wieku? - Wiem, co to być pozbawionym liści. Jestem starą kobietą, starym drzewem, a jednak pędy zieleni wybijają niewytłumaczalnie. I dlatego nie mogę siedzieć w domu i pisać wspomnień, tylko walczę o moje is