Wydaje się to nieprawdopodobne, ale w Polsce nie doczekaliśmy się do tej pory premiery "Kobiety bez cienia", jednej z najtrudniejszych oper niemieckiego kompozytora Richarda Straussa. Prapremiera w słynnej Staatsoper w Wiedniu miała miejsce 10 października 1919 roku. Już w 1920 roku publiczność Breslau mogła obejrzeć dzieło Straussa w Teatrze Miejskim, ale po wojnie nie tylko wrocławska, ale żadna scena operowa w Polsce nie zdecydowała się wystawić "Kobiety bez cienia".
Wydaje się to nieprawdopodobne, ale w Polsce nie doczekaliśmy się do tej pory premiery "Kobiety bez cienia", jednej z najtrudniejszych oper niemieckiego kompozytora Richarda Straussa. Prapremiera w słynnej Staatsoper w Wiedniu miała miejsce 10 października 1919 roku. Już w 1920 roku publiczność Breslau mogła obejrzeć dzieło Straussa w Teatrze Miejskim, ale po wojnie nie tylko wrocławska, ale żadna scena operowa w Polsce nie zdecydowała się wystawić "Kobiety bez cienia". Na przeszkodzie stawała partytura, ogromna obsada orkiestrowa (ponad 100 muzyków, w tym wielu grających solo) i konieczność znalezienia doskonałych, silnych głosów zdolnych udźwignąć ciężar partii. Wystarczy dodać, że w operze Straussa sukcesy odnosiły takie legendy, jak wielka sopranistka Maria Jeritza czy mezzosopranistka Christa Ludwig, niezrównana interpretatorka muzyki niemieckiej. Wrocławska premiera "Kobiety bez cienia" była przez długi czas marzeniem Ewy Michnik. Dyrekt