- Kino jeśli ma być żywe, musi budzić sprzeciw - mówi PRZEMYSŁAW WOJCIESZEK, reżyser filmu "Made in Poland". Premiera filmu oraz spotkanie z reżyserem w sobotę w DKF Miłość Blondynki w Gdańsku.
Piotr Sobierski: "Made in Poland" powstał na podstawie spektaklu pod tym samym tytułem. Tekst nie stracił na aktualności? Przemysław Wojcieszek: Uważam, że to fajny, mocny, nośny i co najważniejsze, żywy tekst. Planując pracę nad filmem stwierdziłem, że jest on nadal bliski moim ideałom. Oczywiście opinii na jego temat jest bardzo dużo i są dość skrajne. Jedni się odnajdują w tym świecie, inni uważają, że taki nihilistyczny bunt nie ma dzisiaj racji bytu. Ja uważam, że ma i jestem po stronie Bogusia - mojego bohatera i jego naiwnego anarchizmu, który reprezentuje. Co zmieniłeś w tekście? - Wyciąłem kontekst społeczny, który był w spektaklu bardzo mocno zarysowany. Celowo chciałem w filmie z tego zrezygnować i postawić nacisk na różnorodność formalną tej opowieści, jej oryginalność i uniwersalny bunt. Dzięki temu film jest czytelny nie tylko dla ludzi w Polsce. Takiego faceta jak Boguś, można dzisiaj spotkać na ulicy?