Studenci miewają dobre pomysły. W jednym niemal czasie Dyskusyjny Klub Filmowy "Kwant" pokazał premierę filmu Andrzeja Wajdy dokumentującego "Umarłą klasę", a klub "Stodoła" zaprosił TADEUSZA KANTORA z tym przedstawieniem do Warszawy.
Trudno jest oglądać widowisko, o którym uprzednio przez rok słyszało się entuzjastyczne opinie. "Umarła klasa" - żywy, malarski obraz przemijania, żałosny i okrutnie prawdziwy, pozostaje fascynujący mimo setki poprzedzających go rozmów. Tuż po spektaklu, w garderobie odgrodzonej od sali prowizorycznymi, czarnymi kurtynami, po jednej stronie zwisają szeregiem z krzeseł kukły, po drugiej - w lustrach palą się odbite światła sali. W środku przy stole Tadeusz Kantor z zespołem nad dymiącą herbatą. To dla mnie dalszy ciąg przedstawienia. Poruszając się wśród aktorów w czasie seansu "Umarłej klasy" i rozdając im tajemnicze impulsy, a równocześnie nie biorąc udziału w akcji przedstawienia, pokazuje się Kantor widzom - silny, władczy, apodyktyczny. Można patrzeć na niego z obawą. Potem w rozmowie prywatnej Kantor okazuje się w sposób bezinteresowny uprzejmy. Opuszczamy garderobę "Umarłej klasy". Gdzież by tu siąść, porozmawiać chwilę. Roz