"Proces" w reż. Macieja Englerta w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Barbara Hirsz w Trybunie.
"Proces" według Macieja Englerta rozpoczyna wizerunek głównego bohatera za oknem. I to jest klucz do przedstawienia Świat w ramie okiennej zadany jest człowiekowi jako tajemnica do odczytania. Druga wskazówka to osoba Brunona Schulza, autora polskiego tłumaczenia oraz posłowia o Kafce. Chodzi o sprawy, które przesycały atmosferę intelektualną międzywojnia. Reprezentowane przez Józefa, figurę literackiej wyobraźni tamtych lat. "Proces" przeschulzowany, uwolniony od aury grozy i horroru, przeciągnięty na stronę czarnego humoru, otwiera się na nowe jakości, takie jak gra, odbicie, złudzenie, pozór, ironia. Ironia prowadzi tu swój własny proces przeciwko racjonalności, by w końcu ogłosić jej bankructwo. Oczywistość staje się nieoczywista Codzienność odsłania obszary wielkiej herezji. Oto sypialnia Józefa K. z sanktuarium intymności, jakim jest łóżko, zamienia się w sąd. Normalność zamienia się w majak. Inscenizacją rządzi logika snu. Scenog