Zadara swoimi przedstawieniami dowodzi, że wciąż mamy czego szukać w romantycznym dziedzictwie, dokopując się tam sensów wcześniej nie przeczuwanych - pisze Tomasz Miłkowski w Dzienniku Trybuna.
Czy Michał Zadara znalazł sposób na polski dramat romantyczny? Czy jego inscenizacje odświeżają przedwcześnie odrzucaną tradycję polskiego teatru? Jego kolejnym premierom dramatów z półki romantycznej towarzyszy teza, iż reżyser wykazuje czarno na białym, że odrzucenie "paradygmatu romantycznego", które u progu lat 90. ogłosiła profesor Maria Janion, było chybioną diagnozą stanu rzeczy. Uczona uznała, że romantyzm wyczerpał swoje siły inspirujące i z chwilą przemiany ustrojowej udaje się na zasłużony wypoczynek na odległej, zakurzonej półce bibliotecznej. Zadara swoimi przedstawieniami dowodzi, że wciąż mamy czego szukać w romantycznym dziedzictwie, dokopując się tam sensów wcześniej nie przeczuwanych. Nie czyni żadnego zaskakującego wyłomu, raczej twórczo powtarza myśl Norwida, iż dzieło poety jest nie tylko tym, jak zostało napisane, ale również tym "co pracą wieków narosło". Innymi słowy, że interpretacje dawnych dzieł puchn�