SPOSÓB pozornie prosty. Na wmontowanej obrotówce zbudowano szkielet czworokąta. Malowane kurtynki zmieniają nam miejsce akcji. To są ramy tworzące oprawę dla komedii Aleksandra Fredry, jakie oglądamy w tym sezonie na scenie Słupskiego Teatru Dramatycznego. Pyszna zabawa, choć w założeniu pewnie ryzykowna. Pokazać w jednym sezonie i w jednym teatrze w mieście cztery sztuki Fredry - na to trzeba trochę odwagi i wyobraźni. Dyrektorowi artystycznemu Słupskiego Teatru Dramatycznego - Romanowi Kordzińskiemu - nie brakuje ani jednego, ani drugiego. Zamierzał jeszcze ambitniej, bo chciał obok cyklu komedii fredrowskich, sięgnąć do polskiego dramatu romantycznego, jednak na to - niestety - nikt nie chciał dać pieniędzy. Ale przynajmniej Roman Kordziński uparł się przy Fredrze i jakby na przekór warunkom i możliwościom, wytrwał przy zamyśle pokazania jego komedii. Rozpoczął farsą "Gwałtu, co się dzieje", a że premiera miała miejsce tuż przed wy
Tytuł oryginalny
Sposób na Fredrę
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Pomorza nr 40