EN

28.01.2004 Wersja do druku

Społeczna schizofrenia. Recenzja "Portierni", nowego spektaklu Teatru Ósmego Dnia

Scena dzielona jest w tym przedstawieniu ciągami licznych bram: metalowych, błyszczących, nowoczesnych, zimnych... Kiedy aktorzy wychodzą w finale do ukłonów, na tym chromie widać liczne ślady ludzkich rąk. To teatralny przypadek, ale dla mnie zaważył na całym przedstawieniu.

"Portiernia" grana jest w rytmie techno. Jeden z jej bohaterów to "klubowy bramkarz" (Adam Borowski), który stanął między sceną i widownią: ogląda publiczności buty, zagląda jej w oczy, wpuści albo nie wpuści. Jest i kobieta z Czarnobyla (Ewa Wójciak), opłakująca ukochanego, który zginął podczas wybuchu w tamtejszej elektrowni jądrowej. Przemyka się przez "klubową" granicę w ostatniej chwili. Poddają ją swoistej dezynfekcji: przystosowują do nowej rzeczywistości. W głębi sceny trwa strażnik pamięci z byłej Jugosławii (Tadeusz Janiszewski): łączy kości tych, którzy zginęli na wojnie, żeby przywrócić ich i siebie samego wieczności, żeby i tę wieczność ocalić. Jest świadek z Groznego (Tomasz Michniewicz) - widział, jak czarnowłosy chłopak wyleciał w powietrze. Tuż obok niego dwaj mężczyźni kopią owalny pakunek. To ta głowa? Jest wreszcie bezrobotny (Marcin Kęszycki). Stracił pracę, po 25 latach "skasowało" go ekonomiczne wyli

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza - Poznań

Autor:

Ewa Obrębowska-Piasecka

Data:

28.01.2004

Realizacje repertuarowe