"Bomba" w reż. Macieja Kowalewskiego w M25 w Warszawie. Pisze Piotr Gadzinowski w Nie.
"Truman, Truman spuść ta bania, bo to nie do wytrzymania" - nucili warszawscy bikiniarze. Wierząc, że tylko wielki wybuch mógł coś zmienić w ponurej stalinowskiej rzeczywistości. Amerykańska bania znów wzbudza nadzieję na wszystko. Jest rok dwutysięczny któryś. Kraj, były raj, nostalgia za utraconą wspaniałą przeszłością. Za Gierkiem cukierkiem. Skundlone miasteczko. Opustoszała, rozkradziona fabryka. Bezrobotni w salonie iluzji wgapiający się w nadajnik magicznego światła. Krzepiący się wizjami przeszłości. W poszukiwaniu wizji lepszego jutra. Cała galeria małomiasteczkowych typków stereo typków. Kolejna sztuka o złodziejskiej prywatyzacji, bezrobociu, totalnym wykluczeniu? Nie. To "Bomba". Tutaj inaczej jest niż w publicystycznych sztuczkach i seryjnych kabaretach zaangażowanych. Typy Macieja Kowalewskiego kipią absurdalnym humorem. Jadowicie parodiują medialne pozy, grepsy, szlagworty. Do tego teledyski jak z telewizora. I jak w życiu i te