Pewien furman podjął niegdyś eksperyment oduczenia konta jedzenia owsa. Mówią, że nie chodziło o pieniądze - owies w końcu nie taki drogi - tylko o wygodę: można było przestać zawracać sobie głowę i koniem, i żłobem. Podobne przesłanki kierują, jak się zdaje, postępowaniem kulturalnych władz Warszawy; postanowiły one mianowicie oduczyć podległe sobie teatry posiadania dyrektorów artystycznych - pisze gtw w Przekroju.
Gdy dyrektor umrze (Bogdan Augustyniak z Teatru Na Woli), złoży dymisję (Zbigniew Brzoza w Studio) lub wyleci z trzaskiem po wewnętrznej awanturze (Remigiusz Brzyk z Powszechnego) - miast wyszukać następców, mami się opinię publiczną, że są pomysły, trwają rozmowy, konkursy itp. I co? I nic. Co wieczór w dwóch bezpańskich budach i jednej (Studio) czekającej na rychłe rozstanie z dyrektorem wznosi się kurtyna, organizacje widowni produkują widzów, siłą rozpędu powstają nawet kolejne premiery. Niby trochę żal miejskiej dotacji przeżeranej tak bezplanowo, ale mogło być gorzej: mianowany dyrektor przyniósłby jeszcze jakiś plan i może żądałby, bezczelny, dodatkowej kasy. A tak jest spokój. Eksperyment wypada więc uznać za udany. Chodzą nawet słuchy o rozszerzeniu go na inne placówki artystyczne. Zadowolonym furmanom przypominamy jednak nieśmiele, co było dalej z rzeczonym koniem. Otóż wykazał się znaczną nielojalnością: na chwilę przed o