W tym roku z nazwy Festiwalu zniknął tytuł "Artystów Ulicy" - pozostała obecna od kilku lat nazwa "Spoiwa Kultury". Czytam tę zmianę nie tylko jako stylistyczny zabieg, ale jako przesunięcie w samym pomyśle na Festiwal. Przesunięcie, które znajduje swoje odzwierciedlenie w programie skupionym raczej na planowanych akcjach teatralnych niż na przypadkowych interakcjach z mieszkańcami miasta. Szczeciński festiwal Spoiwa Kultury podsumowuje dla e-teatru Małgorzata Mostek.
Ewolucja pomysłów bywa cenna i rozwijająca, więc samej zmiany nie ma co ganić. Zastanawia mnie jednak ich kierunek. Tegoroczne Spoiwa Kultury zaszyły się bowiem w mieście - zarówno pod względem miejsc, w których działy się poszczególne wydarzenia, jak i pod względem poruszanych tematów. Manifestacyjne wychodzenie w miasto, stały motyw poprzednich Festiwali Artystów Ulicy, zamieniło się w odkrywanie zakamarków, podwórek, lokalnych historii. I znowu - o ile poszukiwaniom w "tkance miasta" nie mam nic do zarzucenia, o tyle żal mi trochę, że Festiwal w znacznym stopniu zniknął z ulic i przeniósł się na tereny nieodkryte, nieobecne w codziennym funkcjonowaniu mieszkańców. I że w ten sposób stał się albo prezentacją teatru w przestrzeni miasta, jak miało to miejsce w interesujących skądinąd spektaklach "Polowanie na czerwony październik" (Arti Grabowski) i "Na krańcach świata" (Teatr Nowy z Łodzi), albo ingerencją miasta w teatr, jak zdarzyło si