Historia wyssana z brudnego palucha, wyzbyta wszelkiej metaforyki, za to nachalnie publicystyczna, przy tym głupia. Czy tak dyrektor teatru wyobraża sobie "trącanie strun naszej wrażliwości"? (cytat z wywiadu z dyr. Robertem Dorosławskim, który ukazał się w poprzednim numerze "Gazety Częstochowskiej").
Co zaproponowano częstochowskiej publiczności? Horror agroturystyczny z wielokrotnie już przecenionymi dowcipami, podłego gustu wycieczki polityczne, rynsztokowe słownictwo. Przez scenę przewijały się okrzyki: "kurwa mać!", "pierdolić Kaczorów!", etc. - spektakl stopniowo pogrążał się w nużącym epatowaniu trywialnością i prostactwem. Przedstawienie niczego nie wyrażało, nie miało żadnego sensownego przesłania; nie wiadomo, co zamierzał reżyser Marek Rębacz. Wyszło w każdym razie wzorcowo - na zamówienie warszawki; z ukochanym przez warszawkę stereotypem: ciemny naród i głupi rząd. Dobry teatr "podgląda" rzeczywistość, oceniają, ale zawsze z dystansu, z zewnątrz. Mimo inscenizatorskich pozorów zabrakło w "Ciemno" cudzysłowu, gry z widzem, zabawy konwencją... Z całym szacunkiem Panowie dyrektorzy: to, co zaprezentowaliście, nie było ani artystyczne, ani inteligentne. Szokować i prowokować można, ale błyskotliwe i ze smakiem, czego w fars