Tym razem na scenie Teatru Rozmaitości zbudowano podwórze czynszowej kamienicy. Jest na nim kapliczka, kubły na śmieci, trzepak. Trudno jednak nazwać je zwyczajnym, bowiem zostało przetworzone na ekspresjonistyczną modłę. Długie cienie, półmrok i cała galeria przewijających się karykaturalno-groteskowych postaci wypełniają niewielką scenę. W założeniu mieszkańcy kamienicy mają być miniaturą polskiego społeczeństwa - zwykłymi szarymi ludźmi z ich problemami, pragnieniami i marzeniami. Tytułowy bal - być może tak jak prawdziwe życie - jest gdzie indziej. Ponure podwórze staje się zaś miejscem zupełnie innej zabawy - swoistego balu odrzuconych... Tak można by opisać inscenizację Aleksandry Domańskiej, gdyby naprawdę udało jej się zrealizować zamierzenia. Niestety to, co widzimy na scenie, daleko odbiega od ambitnych planów. Powstało przedstawienie rażące pretensjonalnością i wtórnością rozwiązań, a co najgorsze - w
Tytuł oryginalny
Spleen po balu
Źródło:
Materiał nadesłany
Wiadomości Kulturalne nr 12