"Hotel pod Wesołym Karpiem" w reż. Josepha Hendla w Teatrze im. Fredry w Gnieźnie. Pisze Kamila Kasprzak w tygodniku Przemiany na Szlaku Piastowskim.
Ponoć śmiech może być lekiem na wiele przypadłości. Ma moc terapeutyczną albo potrafi rozbroić władzę. Jednak kiedy rzeczywistość robi się coraz bardziej straszna, to powinien konsekwentnie jeszcze bardziej wbić jej przewrotną szpilę. Z nowym spektaklem u Fredry jest jednak trochę jak z tym mickiewiczowskim lisem co "już był w ogródku i witał się z gąską", ale jej nie złapał. Kolejna premiera w Teatrze im. Aleksandra Fredry, czyli "Hotel pod Wesołym Karpiem" w reżyserii młodego Amerykanina żydowskiego pochodzenia Josepha Hendla, to efekt rezydencji artystycznej pod hasłem "Mea maxima culpa". I chociaż nie jest on tak dobry jak finał poprzedniej w postaci "Spowiedzi masochisty" zinterpretowanej przez Aline Negra Silvę, to jednak wybija się ponad przeciętne "Nasze miasto" czy przekombinowaną "Alicję. Pod żadnym pozorem nie idź tam". Poza tym dużą zaletą jest tu znów sięgnięcie po ważny społeczno-polityczny temat, choć zwolennikom "teatr