"Teorban" w reż. Marii Zmarz-Koczanowicz w Teatrze TV. Pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.
Sztuka Christiana Simeona na początku irytuje. Warto jednak wykazać się cierpliwością i obejrzeć poruszający finał historii rozgrywającej się w realiach ataku na World Trade Center. Narrację i dramaturgię spektaklu, niczym w dokumentalnym thrillerze, współtworzy podawany na planszach czas dzielący nas od katastrofy. Dlatego całkiem dokładnie mogę uprzedzić telewidzów, że pierwsze dwadzieścia minut denerwuje jak źle napisana telenowela. Reżyserka Maria Zmarz-Koczanowicz niewiele mogła zrobić, żeby uratować mało prawdopodobny i niezwykle pretensjonalny monolog Joanny. Dziewczyna jest muzykiem i w dniu arcyważnego przesłuchania nie może wyjść z domu. Została zamknięta - złośliwie czy przypadkowo - przez narzeczonego Grega (Rafał Maćkowiak), z którym pokłóciła się poprzedniego wieczoru. To, że gra na teorbanie, odmianie lutni, nie ma, niestety, większego znaczenia dla akcji. Tylko Polakom nazwa może się kojarzyć z turbanem, symbolem