- Wciąż jesteśmy postrzegani jako teatr estetyzujący, zakopany w intymnościach, zanurzony w problemach egzystencjalnych człowieka. Dlatego w tym przypadku ruszamy na bój z naszą wypracowaną estetyką i myśleniem o naszym teatrze. W "Intro" jesteśmy dużo bardziej bezpośredni. To, co pokażemy, to w pewnym sensie dziwny kabaret - mówi Leszek Bzdyl przed premierą spektaklu Teatru Dada von Bzdülöw.
Z Leszkiem Bzdylem, choreografem, jednym z twórców przedstawienia "Intro" [na zdjęciu], nowej premiery Teatru Dada von Bzdülöw. Przy okazji najnowszej premiery nastąpiła okolicznościowa zmiana nazwy teatru na Narodowy Teatr Dada. Będziecie tańczyć kujawiaka? Mazura? - Słowa "naród" i "narodowy" są ostatnio boleśnie nadużywane, od lewa do prawa, w każdym niejako kontekście... Zatem i my pozwalamy sobie na to nadużycie. A ten nasz nowy przydomek niekoniecznie oznacza, że będziemy na scenie wodzić poloneza. Dziś każdy, kto publicznie zabiera głos, musi wrzucić do swego expose słowo "naród" lub "narodowy", bo to niejako potwierdza racje tego, o czym mówi. W "Intro" proklamujemy Narodowy Teatr Dada, ale i temat, który poruszamy, dotyka tego, co nas otacza. Naszymi bohaterami są Chorwatka, Żyd, Iranka i Czeczen. Co z nimi? - Chcą do Polski. Tutaj chcą żyć. Chcą wzmacniać ten kraj, stwarzać go, kreować. To jest dla nich ziemia obiecana. S�