"Pornography" w reż. Grażyny Kani w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.
"Pornography" Simona Stephensa. W warszawskim Teatrze Dramatycznym oglądamy wzorcowy przykład przedstawienia, które powstało nie wiadomo po co. Historia o tym, jak niczym się niewyróżniający, zwykli londyńczycy przekraczają granice własnej osobowości - z zamachami terrorystycznymi z 2005 r. w tle - to rzadki przykład niechcianej przez nikogo teatralnej sieroty. Podpisała ją Grażyna Kania, ale reżyserki na premierze nie było. Próby kończył dyrektor Paweł Miśkiewicz. Pewnie nie miał ochoty, ale musiał zrealizować plany poprzedniej dyrekcji. Najbardziej bulwersuje wybór tego dramatu, bo chociaż to tytuł niewątpliwie w Europie znany - przez półtorej godziny głowiłem się, dlaczego. Sztuka Stephensa miała być odkrywcza i uniwersalna, a jest beznadziejnie banalna. Koncepcja dramaturgiczna jest mniej więcej taka: ludziska na świecie nie mogą się nadziwić zamachom terrorystycznym, a przecież ciągle dokonują drobnych aktów agresji na samych sobi