"Wiedźmy" w reż. Agnieszki Glińskiej w Teatrze Lalka w Warszawie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej - Wysokich Obcasach.
Odkąd świat spojrzał w oczy Disnejowskiej sarenki Bambi, wydawało się, że nie majuż powrotu do baśni a la Grimm czy Perrault. Że gatunek, któremu nieobcy był erotyzm czy okrucieństwo, został skutecznie zadeptany łapkami kolorowych zwierzaczków. Stratowania przez tę wesołą gromadkę uniknęli jakimś cudem Roald Dahl (znany przede wszystkim jako autor "Charliego i fabryki czekolady") i Agnieszka Glińska, która w warszawskiej Lalce wystawiła jego "Wiedźmy". To spektakl niegrzeczny i bezczelnie zabawny. Wytrzymuje nawet brak Johnny'ego Deppa w roli jakiegoś długorękiego dziwaka. W prostej, skomponowanej ze skandynawską oszczędnością scenografii toczy się walka ośmioletniego Chłopca (lalka - Mariusz Laskowski) i jego Babci (Barbara Lauks) ze spiskiem Superwiedźmy (Aneta Harasimczuk) zamierzającej wszystkie dzieci zamienić w myszy. Wiedźmy, które - jak wiadomo - są łyse, szponiaste i przewrażliwione zapachowo. nie mogą po prostu znieść smrodu umyt