Poza melancholią nie pozostało już chyba nic innego, co mogłoby posłużyć do oswojenia tego świata - o "Zachodnim wybrzeżu" w reż. Wojciecha Farugi w Szkole Aktorskiej Haliny i Jana Machulskich przy Polskim Ośrodku ASSITEJ w Warszawie pisze Jan Czapliński z Nowej Sily Krytycznej.
Swoje dyplomowe przedstawienie, "Zachodnie wybrzeże" Bernarda-Marie Koltsa, studenci III roku Szkoły Aktorskiej Haliny i Jana Machulskich, tworzący jednocześnie grupę Teatr pod Wezwaniem, pokazali w ogromnej hali Warsztatów Technikum Kolejowego przy ul. Szczęśliwickiej. Choć aktorzy grają głównie w obrębie wydzielonego szklanymi ściankami betonowego placyku, spektakl systematycznie rozpełza się po przestrzeni całego hangaru, wyławiając z mroku i zagospodarowując kolejne pomieszczenia. Ewa Machnio, scenografka, nie ubarwiała opustoszałej hali - w oddali widzimy tylko plastikowe krzesła i mocno wysłużoną kanapę, a z przodu, blisko publiczności, wprost z betonowej podłogi wyrasta kępa soczystej, zielonej trawy. W gruncie rzeczy mamy do czynienia z klasycznym przykładem dominującego nad spektaklem, ustawiającego naszą perspektywę industrialu. Jego teatralna ożywczość zdążyła się co prawda wypalić i trudno dziś, jak sądzę, wpisać przedstawienie