Ostatnio miałam okazję uczestniczyć w dwóch wspaniałych wydarzeniach. Pierwsze to transmisja telewizyjna "Dziadów" w reżyserii Konrada Swinarskiego. Drugie wydarzenie to zrealizowane w naszej PWST przedstawienie dyplomowe studentów IV roku Wydziału Aktorskiego o specjalności wokalno-aktorskiej, pod opieką Ewy Kaim. Zatytułowane "Do dna", co zresztą nie zapowiadało tego, co zobaczyliśmy na scenie - pisze Zofia Gołubiew w swoim felietonie w Dzienniku Polskim.
Szanowni Państwo, nigdy nie rozmawialiśmy o teatrze, co dziwne, gdyż jestem "na nim" wychowana. Moi rodzice byli jego fanami - jak by się to dziś określiło, i przez długie lata prowadzili w Krakowie Klub Miłośników Teatru. Przedtem zaś, gdziekolwiek przez jakiś czas mieszkali - Lublin, Limanowa, Wrocław - zakładali podobne towarzystwa. Od dzieciństwa pamiętam więc żarliwe dyskusje na temat aktualnych spektakli, często do późna w noc. Czemu zatem nie poruszałam dotąd tak bliskiego mi tematu? Chyba dlatego, że teatr stał się ostatnio przedmiotem niemeryto-rycznej dyskusji, a nawet awantur. Jedni głoszą jego upadek, inni bezkrytycznie zachwycają się, cokolwiek zrobią modni reżyserzy. Publiczność dzieli się na tych, którzy się oburzają, narzekają, protestują, i tych, którym teatr staje się coraz bardziej obojętny. Jakże to wszystko jest dalekie od pogłębionych, dobrze argumentowanych, a jednocześnie bardzo gorących dyskusji toczonych przez