Prawie otrułem Małgorzatę Tkacz-Janik. Choć może był to młody irański pisarz ukrywający się pod pseudonimem Nassim Soleimanpour? Do końca nie jestem pewien i nikt z widzów sobotniego spektaklu "Czerwony królik, biały królik" na bytomskiej Teatromanii nie wiedział tego z pewnością - pisze Łukasz Kałębasiak w Gazecie Wyborczej - Katowice
Bo to też projekt wyjątkowy. Irański pisarz stworzył spektakl, który jest scenariuszem. Człowiek, który dostaje do odczytania na scenie jego 42 kartki (w Bytomiu była to Małgorzata Tkacz-Janik), nie zna treści. Kiedy zaczyna czytać, irański pisarz pojawia się wśród widzów. Mówi o sobie i pyta o nas. Metaforycznymi opowieściami o zwierzętach opowiada o opresyjnej sytuacji w Iranie i sam daje nam ją odczuć. Przed czytającym (a może alter ego Soleimanpoura?) stoją dwie szklanki z wodą. W jednej z nich, jak zapewnia autor, jest trucizna. Niemożliwe? Siedzimy wprawdzie w bezpiecznym teatrze, ale sytuacja jest bardzo sugestywna. Czytający musi jedną wypić. Co mogą zrobić widzowie? Patrzeć? Uciec? Sztuki nie da się zatrzymać. Cokolwiek zrobią, będą współwinni. Śmierci albo obojętności. Teatr zamienia się w ten sposób w misterną sytuację społeczną ludzi zniewolonych. Brałem w niej udział, bo to ja, przejmując jako ochotnik na życzenie autora