"Mewa" w reż. Pawła Miśkiewicza w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Od początku wiadomo, że nie będzie to Czechow tradycyjny (cokolwiek to by znaczyło). Ale jaki jest program pozytywny? Otóż nie wiadomo. Jest kurtyna (rzadkość w dzisiejszym teatrze). Kurtyna półprzezroczysta, granatowa, nieco tandetnie polśniewająca złotymi gwiazdkami. Otacza przestrzeń gry, będzie się sama przesuwać bądź będą ją przesuwać aktorzy. Na odsłoniętym tyle sceny - pnie brzóz ujęte w ramy ekranu. Podłoga posypana białym pyłem. Z prawej i lewej strony ustawione naprzeciwko siebie krzesła (słynny model mrówka). Będzie więc zapewne o teatrze i przymusowej czechowowskiej konwersacji, skoro kurtyna, no i krzesła tak ustawione, że aktorzy na nich siedzący muszą na siebie patrzeć. Może będzie też ironicznie wobec konwencji wystawiania Czechowa (brzozy). Scenografia wiele zapowiada, no i zapowiedzi się sprawdzają. Bez niespodzianek, niestety. Paweł Miśkiewicz zredukował obsadę do sześciu osób. Cóż, może i tak być. Czechow,