Już samo pojawienie sią na krakowskiej scenie sztuki współczesnego pisarza austriackiego jest bez wątpienia wydarzeniem artystycznym. Tak mało wiemy, co dzieje się we współczesnym teatrze - zarówno krajów bliskich nam ideowo (np. Węgier lub Bułgarii), jak bliskich nam geograficznie czy nawet historycznie, jak właśnie Austrii. Toteż wprowadzenie przez Teatr im. Modrzejewskiej do repertuaru "Zadania" Hansa Krendlesbergera dowodzi konsekwentnej linii artystycznego działania: zainteresowania dzisiejszą dramaturgią; nie tylko rodzimą, także światową. W tym wypadku walor owego zainteresowania jest tym cenniejszy, że sztuka austriackiego pisarza (przekład Henryka Voglera) stanowi pozycję nieszablonową, ciekawą, porusza sprawy dotyczące w tym czy innym sensie nas wszystkich, a w dodatku - świetna w fakturze dialogowej - jest wdzięcznym tworzywem dla teatralnej roboty.
Czy teatr w pełni wykorzystał szansę, jaką stworzyła mu ta współczesna, wsławiona już inscenizacjami austriackimi i niemieckimi, sztuka? Może nie w stu procentach, ale w każdym razie w stopniu bardzo znacznym. Przede wszystkim można by dyskutować, czy do sztuki, łączącej absurdalność sytuacji z pełnym wymiarem realistycznych treści psychologicznych, zastosowano najwłaściwszego typu inscenizację: narastające w miarę toczącej się akcji akcenty surrealistyczne, pure-nonsensowe - zarówno w wyrazie plastycznym, jak emocjonalnym. Czy Krendlesberger - podobnie jak np. Mrożek - nie przemówiłby wystarczająco silnie samymi treściami swej sztuki? Czy konieczne jest ich podpieranie, wyjaśnianie (a może zaciemnianie?...) poprzez scenografię, poprzez obraz sceniczny, wreszcie poprzez niektóre chwyty interpretacji aktorskiej (jak choćby nieoczekiwane i w kontekście sztuki niezbyt logiczne akcenty lesbijskie)? Z drugiej strony jednak przyznać trzeba, że ów ob