Należy się spodziewać, że telewizja odkryła nowy "samograj" w postaci piosenek filmowych. Przepis na taką audycję jest dosyć prosty: wystarcza zmontować razem Al Johnsona, Marlenę Dietrich, Sławę Przybylską, Chevaliera i Ritę Hayworth wykorzystując w tym celu stare, archiwalne fragmenty filmów. Oczywiście, program "Znane i lubiane" na pewno zgromadził przy odbiornikach wielu widzów i na pewno cieszył się dużym powodzeniem. Ale żadna to zasługa redaktorów audycji i - niestety, żadna zasługa prowadzącego program, Juliusza Sztattlera. Posiadając taki materiał można było naprawdę wykazać więcej inwencji, więcej pomysłowości. Przecież tematem programu były piosenki filmowe, a nie fragmenty filmów. Dziś z chęcią obejrzymy - na zasadzie ciekawostki - zdartą taśmę z Al Johnsonem, albo sekwencję z "Niebieskiego Anioła" - lecz te same piosenki doczekały się niejednokrotnie nowszych interpretacji i nowszej inscenizacji. Dla przykładu - piosenk�
Tytuł oryginalny
Specyfika telewizji
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Robotniczy, nr 163