Platon nie znosił teatru, więc reżyserska przekora jest wpisana w próby wystawienia jego dialogów. Punkt wyjścia dla "Uczty" Krzysztofa Garbaczewskiego stanowi sztubacki żart, który z pisma filozoficznego miał wydobyć rewolucyjny potencjał komizmu. Jest on jednak spalony - o spektaklu w Nowym Teatrze w Warszawie pisze Anna Majewska z Nowej Siły Krytycznej.
Sceniczna instalacja Aleksandry Wasilkowskiej skonstruowana z pnących się drewnianych brył przywodzi na myśl bloki skalne Akropolu rozjaśnione z ilustracyjną drwiną światłami Bartosza Nalazka (jeśli pochwała Erosa w monologu Małgorzaty Hajewskiej-Krzysztofik, to na scenie ognista czerwień). Tutaj odbywa się uczta, podczas której goście wygłaszają kolejno mowy o naturze erotyki stylizowane na solowe numery estradowe. Aktorzy Nowego Teatru w Warszawie posługują się farsową konwencją ze swobodą i wyczuciem absurdu, grając prowokacyjnie na granicy żenady. Żart nie rozsadza jednak ram rozprawy filozoficznej, nie pozwala jej eksplorować, lecz trywializuje. Hajewska-Krzysztofik jako Fajdros tańczy w ekstazie z komicznymi drewnianymi bryłami nawiązującymi do męskich i żeńskich totemów, których narządy rodne wirują. Jaśmina Polak odwraca pochwałę fizycznego piękna Erosa wygłoszoną przez Agatona, tworząc wrażenie, że przystojny i narcystyczny tra