"Neron" Jolanty Janiczak w reż. Wiktora Rubina w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Marcin Pieszczyk w tygodniku Wprost.
Politycy chcą być kochani nie tylko z powodów politycznych, stąd ich częsty flirt ze sztuką. Neron był nieudanym aktorem, Hitler - malarzem a Radovan Karadżić - poetą. Przychodzi jednak taki moment, że i sztuka nie wystarczy. Neron w Powszechnym jest znudzony sam sobą, oczekuje nowych podniet - wszystko jedno, czy narcyzmu od rzymskiego ludu, czy od teatralnej widowni. Jak można się domyślić, kolejne atrakcje zaprzątają go na chwilę. Potem przychodzi jeszcze większa nuda, która udziela się niestety nie tylko władcy, lecz także widzom. Twórcy chcą nas za wszelką cenę zaszokować, tak jak cezar chciał zaszokować swoich senatorów. Kończy się stałymi chwytami sceny przy Zamoyskiego - już w "Klątwie" Michał Czachor narzekał, że wszyscy reżyserzy każą mu się rozbierać i aż dziwne, że znowu dał się wmanewrować w striptiz. Na scenie między nagimi penisami, pośladkami i piersiami fruwają wypowiadane przez aktorów w pustkę bon moty, które je