Przekonuje mnie sposób, w jaki Wodziński czyta i interpretuje Koltesa. Tylko w postaci głównego bohatera brakuje mi scenicznej konsekwencji
Przed kilkoma laty oglądaliśmy w Poznaniu na scenie Teatru Nowego "Roberto Zucco" i w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego: spektakl szalenie wysmakowany, precyzyjny, pełen powagi oraz patosu i prowadzący - w efekcie - do konkluzji, że tytułowy bohater, morderca bez powodu, człowiek bez właściwości, jest... jedynym sprawiedliwym. Bo przyszło mu żyć w świecie morderców bez powodu i ludzi bez właściwości. Warlikowski - w finałowej scenie - dokonywał swoistego wniebowzięcia Zucco. A we mnie wszystko się buntowało po tym przedstawieniu. Wodziński czyta Koltesa zupełnie inaczej. Po pierwsze, rezygnuje z powagi i patosu na rzecz absurdu i groteski. To - moim zdaniem - bardzo trafiony i skuteczny trop. Trudno bowiem serio traktować większość tekstów wygłaszanych przez bohaterów tej sztuki. Dopiero kiedy stają się oni przerysowani, karykaturalni - upiorne sensy tego, co mówią, docierają do nas pełniej i boleśniej. Scena, w której starsza siostra (Katar