"Zwierzenia pornogwiazdy" w reż. Sławomira Michała Chwastowskiego Na Scenie pod Ratuszem Teatru Ludowego w Krakowie. W Dzienniku Polskim pisze Paweł Głowacki.
W wyreżyserowanych przez Sławomira Michała Chwastowskiego "Zwierzeniach pornogwiazdy" Erica Bogosiana Tomasz Schimscheiner jest garścią plasteliny, garścią masy niepokojąco ciepłej i nieludzko podatnej na bycie kimkolwiek, garścią człowieka bez właściwości. Wystarczy pstryknąć, wystarczy, że niewidzialny bóg kabiny elektryków spowoduje na scenie nagłą ciemność, a Schimscheiner zrzuca skórę i w następnej jasności - jest już tym, kim w poprzedniej jasności nie był. Przez godzinę i dwadzieścia minut swego monologu o upadlającym światku ludzi show-businessu - jest bodaj kilkunastoma postaciami. Ta garść człowieka bez właściwości, garść, którą inaczej nazwać można aktorem, ma w sobie migotliwość całkiem tak mocarną, jak migotliwość skóry kameleona, co w prozie Julio Cortazara przechadza się po pstrokatym dywanie. Schimscheiner gra człowieka, który się składa jakby z samej tylko mimikry! Jest rozśpiewanym mistrzem ceremonii w jakim