Udziałem widzów stała się nużąca - nieco smutna, trochę śmieszna - kronika niezbyt zajmujących, jakby bez powodu wypowiadanych historii - o spektaklu "Chłodne poranki" w reż. Jacka Rykały w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu pisze Michał Centkowski z Nowej Siły Krytycznej.
Najnowszą sztukę wystawianą w Teatrze Zagłębia napisał i wyreżyserował Jacek Rykała. Podług programu znany artysta plastyk chciał stworzyć uniwersalną przypowieść o ludzkich losach, wychodząc od lokalnej historii. Sosnowiecką społeczność różnych epok poznajemy na tle sprawy najsłynniejszego polskiego seryjnego zabójcy Wampira z Zagłębia. Mikrokosmosem tej opowieści reżyser uczynił podupadającą kamienicę. To w tej onirycznej, usytuowanej poza czasem przestrzeni miała rozegrać się fascynująca teatralna wariacja. Tak wyglądała teoria. Na scenie zobaczyłem z jednej strony realistycznie oddaną, odrapaną klatkę schodową jak z programu interwencyjnego Elżbiety Jaworowicz, z drugiej - przywodzące na myśl kafkowski "Proces" niekończące się schody donikąd, otaczające wielki ekran, na którym wyświetlane były kiczowate tła. Powtarzalność sekwencji pojawiania się na scenie dziwnie odzianych, przypominających postaci telewizyjnej opery mydl