Reżyser Grzegorz Kempinsky udowodnił spektaklem "Łysa śpiewaczka" w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu, że nie ma złych teatrów. Są tylko źle obsadzeni aktorzy i kiepscy reżyserzy.
Pokazał, że nie ma złych scen, są tylko nieudane spektakle. Nie ma teatrów prowincjonalnych ze względu na położenie geograficzne, są tylko artyści z prowincjonalną wizją, nad którą tylko można załamywać ręce. Wreszcie, że w teatrze nie ma nic stałego i nawet najlepszym zdarza się zła passa i odwrotnie - w miejscach, w których nikt się nie spodziewa sukcesu, powstają spektakle przełomowe. Kempinsky zaproponował w Sosnowcu inscenizację "Łysej śpiewaczki" Eugene'a Ionesco, gdzie absurdalne dialogi dorównują nieraz fantazji dadaistów. Ionesco kleił zdania zapamiętane z podręcznika do nauki języka angielskiego z fragmentami wiadomości z gazet czy nekrologów. Kempinsky postanowił dodatkowo przefiltrować komunikaty dramaturga przez medium telewizyjne, komponując spektakl jako zlepek telewizyjnych form: wiadomości, talk-show, programów rozrywkowych czy seriali komediowych. Do komunikacyjnego absurdu dodał absurd treści, jakie proponowane są mil