EN

3.07.1993 Wersja do druku

Sorbona i Gomora!

Jeden z majorów "uczących" mnie wojska na studiach zwykł mawiać: "Studenty! Był ja już na różnych uniwersytetach! Na Ujocie w Krakowie, na Ujocie w Warszawie, na Ujocie we Wrocławiu, ale takiej Sorbony i Gomory jak tu to ja nie widział". Działo się to ze dwadzieścia pięć lat temu, może nawet w "okolicach" marca 68, a niezadowolony major nie przypuszczał zapewne, że jego gniewny sąd będzie po latach idealną recenzją ze spektaklu "Upadłe anioły" Michaela Hacketta(USA). Mogę tu jedynie sparafrazować moje­go majora, iż widziałem na scenie różne anioły: polskie i zagraniczne, upadłe i wzniosłe, lojalne i zdradliwe, ludzkie i boskie; ale takiej Sorbo­ny i Gomory na scenie dawno nie widziałem. I nie myślę tu o porządku zewnętrznym. Ten jest w zasadzie bez za­rzutu. Aktorzy ofiarnie w pełnym zdyscyplinowaniu wykonują swoje zadania inspirowani w większości rytmem i emocjami muzyki Stanisława Radwana, jak zwykle bardzo sugestywnej. Idzie mi przede w

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Trybuna nr 153

Autor:

Andrzej Lis

Data:

03.07.1993

Realizacje repertuarowe