Za czasów świetności sopockiej Waldoper, tutejsze festiwale wagnerowskie były sławne na całym świecie. Do "Bayreuth Północy" zjeżdżały najlepsze orkiestry i najwybitniejsi soliści. Próbą wskrzeszenia tradycji wagnerowskich w Sopocie jest NDI Sopot International Wagner Festival 2010. Po zeszłorocznym koncertowym wykonaniu "Złota Renu", przyszedł czas na największe przeboje niemieckiego mistrza.
Na wstępie muszę uderzyć się w piersi i wyznać winę. Nigdy nie darzyłem szczególną atencją muzyki Ryszarda Wagnera, unikałem jej jak mogłem i nigdy nie dałem sobie szansy na to, żeby się z nią dobrze zapoznać. Wynikało to pewnie z podejrzliwości wobec ideologicznych podtekstów, przypisywanych dziełom niemieckiego kompozytora, nigdy też nie byłem miłośnikiem patosu, a muzyka Wagnera wydawała mi się jego pełna. Jakkolwiek chcieć tę postawę usprawiedliwiać, była ona błędem. Być może rodzina Wagnerów nie była wolna od politycznych konotacji, być może także ogromne składy i masywne brzmienie wagnerowskich zespołów ocierają się o gigantomanię, jest to jednak przede wszystkim muzyka genialna, pełna bajecznych tematów, odkrywczych harmonii i wstrząsającej instrumentacji. Całe szczęście są ludzie, którzy prawdę tę odkryli dużo wcześniej. Do takich osób należy inicjator przywrócenia tradycji festiwali wagnerowskich w Sopocie -