W sobotę Sopot dołączy do takich miast jak Amsterdam, Los Angeles, Singapur czy Honolulu, gdzie odbywa się festiwal Fringe. - We Fringe'u może wziąć udział każdy i pokazać niemalże wszystko - opowiadały w naszej Euroredakcji na Placu Przyjaciół Sopotu Natalia Turczyńska-Schmidt i Karolina Matea z MCKA Zatoka Sztuki, koordynatorki festiwalu.
Agnieszka Wilke: Skąd pomysł sprowadzenia festiwalu Fringe do Sopotu? Natalia Turczyńska-Schmidt, Karolina Matea: To pomysł znalazł nas. Odezwała się do nas Asia Petkiewicz, współtworząca brightonowski festiwal Fringe. Jest Polką, ale mieszka w Anglii i szukała miejsca, do którego mogłaby przeszczepić ten festiwal w Polsce. Na początku myślała o Warszawie, ale potem, przez przypadek, na Facebooku znalazła informacje o naszej instytucji. Zafascynowało ją to, że powstaje instytucja, która jest niezależna, stara się sama finansować i jest budowana z prywatnych środków. Spodobała jej się ta niezależność, która bardzo odpowiada duchowi Fringe. A jaki jest duch Fringe'a? - Zakłada on całkowitą demokrację sztuki, niewartościowanie rzeczy przed ich ukazaniem. Wszystkie zgłoszenia, które do nas napływają, nie są poddawane żadnej ocenie czy krytyce. To publiczność sama decyduje o tym, czy dane wydarzenie jest dobre czy złe.