EN

24.08.2010 Wersja do druku

Solidarność jako wstyd

- Solidarność jest potrzebna do dzisiejszych walk - ale to właśnie ten moment wstydu, bo to, co było w niej najpotężniejsze, czyli wspólnotowość, tendencje anarchizujące, walka o prawa człowieka - nie jest dla ludzi, którzy dziś są w elicie politycznej, a którzy wtedy walczyli z systemem. Te tematy są dla nich wstydliwe - reżyser i dramaturg Michał Zadara o doświadczeniu Solidarności.

Grzegorz Jankowicz: Dorastałeś za granicą, w innym środowisku intelektualnym i artystycznym. Jak docierała do Ciebie wiedza o Solidarności? Michał Zadara: W ostatniej klasie liceum miałem zajęcia z historii politycznej drugiej połowy XX wieku, z naciskiem na zimną wojnę i jej koniec. Potem na studiach politologicznych interesowała mnie - oprócz filozofii politycznej, która była głównym tematem moich studiów - Europa Wschodnia i Polska. Opowieść o Solidarności została nieźle przyswojona przez zachodnich historyków i teoretyków polityki, choć oczywiście była umieszczana w trochę innym kontekście - politycznym, nie religijnym czy eschatologicznym. Poza tym jednak spędzałem dużo czasu w Polsce, na wakacjach i podczas świąt, więc nie byłem tak strasznie odizolowany od tutejszych wydarzeń. Na czym polegała różnica perspektyw? Moje myślenie o Solidarności jest bardziej lewackie. Spoglądałem zawsze na ten ruch jako na historię robotniczą. Pewna g

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Solidarność jako wstyd

Źródło:

Materiał nadesłany

Tygodnik Powszechny online/24.08

Autor:

Michał Zadara

Data:

24.08.2010