"Kapitan Żbik i żółty saturator" na podstawie serii komiksów "Kapitan Żbik" w reż. Wojciecha Kościelniaka w Teatrze Syrena w Warszawie. Pisze Jacek Sieradzki, członek Komisji Artystycznej Ogólnopolskiego Konkursu Na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.
Do czego służył saturator? Ja wiem, że młodzi ludzie, którzy robią dziś teatry, piszą scenariusze, reżyserują, zasiadają w dyrekcjach nie mają skąd tego wiedzieć, bo ich wtedy na świecie nie było. Ale mogliby zapytać starców, powiedzieliby im chętnie. Pięćdziesiąt lat temu saturator był ulicznym punktem sprzedaży, ale też i doraźnej produkcji wody sodowej dla spragnionej ludności. Szafkę na kółkach z kranikiem, butlami soku, niedbale wypłukanymi szklankami i sprzedawcą lub sprzedawczynią na niewygodnym siodełku przetaczano po mieście, parkując przy jakimś dopływie wody, kraniku czy hydrancie. Pod maską kryła się butla gazowa, która, niczym w wielkim syfonie, w chwili odkręcenia kurka nasycała kranówę dwutlenkiem węgla. Syk bulgoczącej wody wpadającej pod ciśnieniem do szklanki - pustej lub z warstewką soku na dnie - pamiętać będzie do końca swoich dni każdy, kto żył wtedy w Warszawie. Bo to taki magiczny dźwięk dzieciństwa