O czym rozmawia się wieczorami przy barze ze szklaneczką whisky w ręku? O miałkości życia, o kobietach, o przemijaniu. W najnowszym spektaklu Teatru Roma śpiewa się także piosenki Leonarda Cohena, co zresztą okazuje się znacznie ciekawsze od zwierzeń zaprawianych alkoholem. Dla potrzeb widowiska salę kameralną Romy zamieniono w knajpę z końca lat 50. ubiegłego wieku. W takim lokalu miody Leonard Cohen po raz pierwszy publicznie recytował swoje wiersze. Stylizacja jest udana i atrakcyjna dla widzów, którzy siedząc przy stolikach mogą się napić kawy, soku lub wina. Niewielką estradę oraz bar z wysokim stołkami i mnóstwem alkoholi zarezerwowano dla wykonawców. Scenariusz Macieja Karpińskiego ma typowe wady i zalety dla pomysłów próbujących łączyć w spójną teatralnie całość kilkanaście piosenek. Słabością jest więc tzw. słowo mówione, nocne monologi o nieudanych miłościach czy samotności. Choć oparte na autentycznych zwierzeniach Cohen
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita, nr 278