Pusta na całą szerokość, wysokość i głębokość scena. Po niej wzdłuż i wszerz, po przekątnej i w kółko chodzą aktorzy. Wolniej, szybciej. Jak w transie. Jak to w "Trans-Atlantyku".
Nowa adaptacja powieści Gombrowicza w wykonaniu Montowni aż uderza klarownością. Adaptacja na kilka zaledwie głosów - aktorzy Montowni. jak to mają we zwyczaju, doprosili do spektaklu grono kolegów - wbrew dotychczasowym realizacjom scenicznym daleka jest od epatowania inscenizacyjnymi efektami. Waldemar Śmigasiewicz wykroił z powieści esencję esencji, nie tylko odtwarzając w półtoragodzinnym spektaklu myślowy przewód Gombrowicza, ale nasycając go współczesnymi znaczeniami i odniesieniami. Sen pana Witolda G. O sobie samym, ojczyźnie, emigracji, narodowych frazesach i erotycznych podnietach, ojcach i synach dotyczy więc nie tylko czasów, gdy przybył był do brzegów Argentyny na pokładzie "Chrobrego". To także sen o rodakach miotanych miedzy resztkami sarmacji a pokusami dzikiej swobody u progu wejścia do Unii Europejskiej. Nie chodzi tu o żadną publicystykę! Rzecz w rymowaniu się rozmaitych współczesnych lęków, haseł i