Z pamiętnika Łukasza Drewniaka - rok 2005 w teatrze.
Styczeń. Budzi mnie wystrzał z haubicy. Gramolę się z łóżka do pociągu, który wiezie mnie na zachód kraju naszego umiłowanego. Oglądam tam świeżutkie premiery Mai Kleczewskiej i Jana Klaty. Opolski "Makbet" i wałbrzyska "... córka Fizdejki" wyznaczają pułap wrażliwości i światopogląd najmłodszych reżyserów. Nie boją się radykalnych uwspółcześnień. W centrum ich uwagi znajdują się kwestie zła, moralności, odpowiedzialności. Cieszę się, że taki będzie pewnie ten rok: gniewny, bezkompromisowy. Luty-marzec. Kontratak "młodszych zdolniejszych": Krzysztof Warlikowski pokazuje wyciszoną, przejmującą historię "Kruma" (koprodukcja Starego Teatru i Rozmaitości), rzecz o niespełnieniu i nieumiejętności pogodzenia się z przemijaniem. Wielki teatr! Powstaje "Samobójca" Erdmana w reżyserii Anny Augustynowicz. Szczecińscy aktorzy pokazują, jak spod gorsetu perfekcyjnej formy wyrwać czyste emocje.W warszawskim Powszechnym farsa Labiche'a "Słomkow