Kim jest Willy Loman? Nikim. "Nigdy nie byłeś niczym więcej niż zaharowanym komiwojażerem - woła w rozpaczy jego syn - i jak każdy komiwojażer wylądowałeś na śmietniku". Bo komiwojażer to uosobienie klęski. Facet, który przemierza tysiące kilometrów, żeby zdobyć kilkanaście dolarów. Który całymi latami spłaca raty za lodówkę. Który niczego się nie dorobił, niczego nie osiągnął. Żyje tylko złudną nadzieją sukcesu, snem o potędze. Najmniejszy trybik maszynerii wolnego rynku. Komiwojażerów już nie ma. Nawet słowo wyszło z użycia. Brzmi staroświecko, należy do przeszłości. Sztuka Artura Millera powstała przed prawie pół wiekiem. Wystawiono ją stosując się pieczołowicie do zaleceń autora, inscenizacja dobitnie podkreśla czas i miejsce akcji: Nowy Jork, lata 40. Mały, ubogi domek przycupnął u stóp potężnych drapaczy chmur, które przysłaniają horyzont. Kostiumy i rekwizyty przywodzą na myśl epokę dawno minioną: zamykana na
Tytuł oryginalny
Sny o potędze
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza nr 281